Wednesday, September 25, 2013

2013-09-15 Polka Circle goes to Ohio

Na niedziele, 15-tego września, w Chicago i w całym stanie Illinois zapowiadano ulewne deszcze. Co tu więc robić? Gdzie jechać na rowery? Polka Circle znalazła szybko odpowiedź! Jedziemy do stanu gdzie nie pada. Łatwiej to jednak było powiedzieć niż zrealizować. Bo okazało się, że zapowiadano opady nie tylko w Illinois, ale i we wszystkich stanach do niego przylegających. Najbliższą trasę rowerową, gdzie miało być sucho do godzin wieczornych znalazłyśmy w Ohio. I co z tego, że trasa dojazdowa samochodem zajęła nam 4 godziny.  Dla członków Polka Circle to nie problem. No może nie dla wszystkich, ale Ola i ja bez długich namysłów wrzuciłyśmy nasze rowery na samochodowy wieszak i nie oglądając się na maruderów (bo nie było czasu) goniłyśmy po autostradzie I-88 przez Indianę w stronę Toledo w Ohio.


Na czerwono to nasza trasa przebyta samochotem a na niebiesko trasa pokonana na rowerze

Według naszej mapy trasa miała zacząć sie w miejscowości Napoleon, nazwanej tak na cześć francuskiego cesarza Napoleona Bonaparte, a znajdującej się w północno-zachodnim Ohio. Założone w 1832 roku, Napoleon było w przeszłości dość ważną miejscowością dzięki jego strategicznej lokalizacji na drodze pomiędzy Chicago i Nowym Jorkiem i dzieki przebiegającym tutaj dwóm oddzielnym liniom kolejowym  i kanałowi Miami-Erie. Dzisiaj jest to senne miasteczko, nad piękna rzeką Maumee, utrzymujące się ze sportów rekreacyjnych i największej na świecie fabryki słynnej zupy „Campbell”. 



Ze znalezieniem początku szlaku rowerowego miałyśmy kłopot, ale bez problemu znalazłyśmy budynki przedsiębiorstwa „Campbell”, które dominują nad całą okolicą. Dzięki artyście pop kultury Andiemu Warhol firma „Campbell Soup Company”znana jest dzisiaj całemu światu.  Ta firma przetwórcza, założona już w 1869, wpisała się do amerykańskiej historii , kiedy wymyślone przez jej właścicieli  skondensowane zupy w puszkach wpłynęły na sposób w jaki Amerykanie do dzisiaj się odżywiają . Dzisiaj również do rodziny „Campbell”  dołaczyły inne marki, jak „Pepperidge Farm” (pieczywo) czy„Arnott” (pieczone australijskie przekąski). I chociaż Ola, jako bardzo zdyscyplinowana weganka, nie lubiąca tego przedsiebiorstwa (bo uważa, że przetwory przez nią produkowane nie nadają sie do jedzenia), dała namówić się do zrobienia mi kilku zdjęć na tle jego budynków.



W poszukiwaniu szlaku rowerowego wzdłuż rzeki Maumee i parkingu, gdzie nasz samochód mógłby bezpiecznie na nas czekać, oddaliłyśmy się na wschód od miejscowości Napoleon o 15 mil. Na naszej mapie trasa Anthony Wayne Trail miała biegnąć wzdłuż ulicy Old US24. W rzeczywistości nie była to oddzielna droga dla rowerzystów, ale zwykła szosa, którą trzeba było dzielić z ruchem kołowym.  Kto mnie zna wie już, że ja nie jestem chętna do takiej jazdy razem z samochodami. Dopiero w Grand Rapids przy kataraktach na rzece (Maumee River Rapids) znalazłyśmy w Providence Metropark parking i początek oddzielnego szlaku dla rowerów. Była godzina 12-sta w południe.




Towpath Trail okazała się bardzo malowniczą trasą prowadzącą po płaskim terenie pomiędzy rzeką Maumee i kanałem Miami & Erie i jest jednym z najbardziej popularnych szlaków w Ohio . Zbudowany w latach 1825-45 Miami & Erie Canal jest inżynieryjnym cudem techniki ciągnącym się z Cincinnati do Toledo. I tak jak w naszym stanie, w miastezku LaSalle (I&M Canal ) tutaj też można wykupić bilet na przejazd statkiem-repliką „Volunteer” ciągnętym przez muła po odrestaurowanym częściowo kanale oraz posłuchać ubranych w kostiumy z minionej epoki przewodników starających się odtworzyć klimat Ameryki z połowy 19-tego wieku.  Takie systemy kanałowe były używane w XIX wieku jako główna droga transportu pomiędzy wschodnim wybrzeżem i Chicago, aż do czasu wprowadzenia konkurencyjnie tańszych koleii żelaznych. W Providence Metropark nie tylko zajęto się konserwacją tego zniszczonego przez powodzie kanału, ale odrestaurowano też stary młyn (Isaac Ludwig Mill) i sklep z pamiątkami dla uciechy turystów i naszej, bo kilka ciekawych fotek udało nam się tam zrobić. Warto też wspomnieć, że własnie tutaj koło młyna Lock#44 to jest jedyna zachowana, działająca i ciągle używana śluza w stanie Ohio. Ciekawostką jest też to, że droga zwana Anthony Trail Wayne (czy USRoute24) powstała w latach 30-tych i 40-tych XX-wieku na miejscu zasypanego kanału.








Dalsza część szlaku Towpath to doskonałe miejsce do słuchania i podglądania licznych tutaj ptaków, ale my na to nie miałyśmy już czasu. Zbyt długo zabalowałyśmy przy robieniu zdjęć koło młyna i zbieraniu kasztanów w Farnsworth Park. Chociaż byłyśmy już w trasie dwie godziny, dopiero osiem mil miałyśmy na naszym koncie. Ale wstyd! No przecież nie mogłyśmy z takim słabym wunikiem wrócić z Ohio do Chicago. Trzeba było jechać dalej.







Koło Waterville dodatkowa  atrakcja wstrzymała nas na kolejną sesje fotograficzną.  The Interurban Bridge, znany również jako the Ohio Electric Railroad Bridge,  to zabytkowy most kolejowy zbudowany na rzece Maumee w 1907 roku, którego jedna z podpór została umieszczona na świętej wyspie Indian z plemienia Ottawa. Ten swego czasu najdłuższy most na świecie zbudowany według rewolucyjnej na ówczesne czasu konstrukcji ze zbrojonego betonu wypełnionego ziemią został wpisany do rejestru zabytków w 1972 roku. Natomiast Roche De Bout, to ta wyspa wapienna, która była legendarnym miejscem spotkań lokalnych Indian walczących przeciwko legionom generała Mad Anthony’ego Wayne’a pod koniec XVIII-tego wieku. Lokalne władze zgodziły się na budowe mostu pod warunkiem, że zabytkowa wapienna skała nie zostanie zbeszczeszczona w jakikolwiek sposób. Pomimo zapewnień,  firma budująca most wysadziła około jedną trzecią tej skały wywołując wielkie kontrowersje wśród oburzonych mieszkańców okolicznych miejscowości. Z biegiem czasu opadły emocje i uroda tego mostu zaprojektowanego na wzór rzymskich akweduktów zaczęła przyciągać w te okolice artystów malarzy i ruch turystyczny. Nas też urok tego most wstrzymał na dłuższy czas. Obstrykałyśmy go zdjęciami z każdej strony, gdzie się dało. Wtedy to też zdałyśmy sobie sprawę, że ciemne chmury nadciągają z północy i może nas dopaść deszcz wcześniej niż myślałyśmy.




Przeglądając Internet i prognozy meteorologiczne na Iphonie zapewniałam Olę, że deszczu nie będzie, aż do piątej po południu. Patrząc na niebo nie byłam jednak 100% tego pewna. Była trzecia trzydzieści, a niebieskie niebo zasłoniły ciemne chmury. Po moich zapewnieniach, że deszcz nam jeszcze nie grozi, zdecydowałyśmy się pojechać dość ruchliwą ulicą Michigan na północ do trasy rowerowej Wabash Cannonball Trail, aby nie wracać tą samą drogą do naszego autka.  Po pierwsze jest ciekawiej poznać inne okolice, po drugie chciałyśmy trochę poczuć, że jesteśmy na rowerach i dołożyć trochę mil do przebytego w tym dniu dystansu. Na tym 4-ro milowym odcinku na szosie pomiędzu Waterville i Whitehouse po raz pierwszy widziałam panike w oczach Oli, kiedy duże krople deszczu zaczęły nas bombardować. Ja miałam okulary i czapkę z daszkiem, ale Ola jadąc pod wiatr i deszcz miała nietęgą minę. Czułam się winna, że wpakowałam nas w tarapaty. Myślałam już o tym, aby zajechać do jakiegoś  mijanego przez nas domu i prosić o schronienie. Na szczęście dzień był ciągle bardzo ciepły, deszcz przestał padać i nawet słońce wyszło zza chmur, kiedy w końcu dotarłyśmy do szlaku rowerowego.


I warto było tam na północ pojechać. I dobrze się też złożyło, że pomyliłyśmy się troszeczkę wjeżdżając na całkiem nowiusieńki szlak rowerowy, który nie był jeszcze na mapie zaznaczony, a który ciągle nie był tą trasą do której zmierzałyśmy. Mimo, że troszkę zboczyłyśmy z drogi, ten bezimienny szlak doprowadził nas do ślicznego jeziorka w miejscu byłego kamieniołomu Nona France Quarry. Obok kamieniołomu nie udało nam się podjechać rowerami na dość stromą górkę saneczkową, ale po wrapaniu się na piechotę ze względu na widoki sesja zdjęciowa była tam bardzo udana. Tak nam się podobało nad tym kamieniołomem, że żal nam było odjeżdżać, ale zdopingowały nas ponownie nadciągające szare chmury.








Była już czwarta po południu, a my miałyśmy jeszcze jedną trzecią drogi przed sobą.  Trzeba było jak najszybciej znaleźć tę Wabash Cannonball Trail i trzeba było włączyć piąty bieg. Trasa Cannonball jest prostą jak strzała asfaltowaną drogą, więc bez problemu udało nam się rozwinąć potrzebną szybkość, aby na piątą być na parkingu. Jechało nam się tak szybko, że nadrobiony czas poświęciłyśmy na zdjęcia w kukurydzy.








Na parking dotarłyśmy zaraz przed piątą. Wyciągnęłyśmy z „kulera” schłodzony szampan i nad rzeką Maumee przy kataraktach oblewałyśmy kolejny udany wypad Polki Circle. Deszcz przyszedł punktualnie o piątej. Czułyśmy się „very lucky” tego dnia i postanowiłyśmy pojechać do pobliskiego Toledo do kasyna. 







Niestety, szczęście nas zawiodło i lżejsze o $20, ale szczęśliwe po udanym dniu wracałyśmy autostradą I-88 z powrotem do Chicago.


Anna Grochowska

Polka Circle